Miałem piękne i szczęśliwe dzieciństwo z dwójką rodziców, dziadkami i dużą rodziną. W tamtych czasach raczej nikomu się nie przelewało. Początkowo mieszkaliśmy na 29 m2 w czwórkę, ale rodzice ciężko pracowali.
Wyjeżdżali na, jak się później się dowiedziałem bardzo stresujący, handel za granicę i w latach 80-tych mieliśmy w domu takie luksusy jak kolorowy telewizor i komputer Atari 800XL.
Gdy dorastałem we wspaniałych latach 90-tych przenieśliśmy się do dużo większego mieszkania, w którym miałem własny pokój, Gameboy'a i jeździłem regularnie na wakacje do domku w Czchowie i na kolonie w Polsce i nawet za granicę.
Mieliśmy różne samochody i komputer PC, który znacząco wpłynął na rozwój moich umiejętności technicznych i później pracę zawodową.
Rozglądając się dookoła rodzice radzili sobie lepiej, niż sąsiedzi. Było nas stać na dobre słodycze, rower górski i zmywarkę. Miałem kieszonkowe i pieniądze do wydania w sklepiku szkolnym.
Dorastając rzadko słyszałem o rozwodach, a temat alkoholizmu praktycznie do mnie nie docierał. Wraz z wiekiem coraz częściej spotykałem na swojej drodze osoby, które nie miały takiego dzieciństwa jak ja. Z rozbitych rodzin, z syndromem DDA, dorastających w biedzie, ofiary przemocy lub wszystko jednocześnie.
Pewnie słyszałeś, że sesje psychoterapeutyczne często zaczynają się od odkopywania gruzu z dzieciństwa, bo właśnie tam kształtują się wzorce zachowań i rodzą traumy, które mocno wpływają na nasze dorosłe życie.
Weź to pod uwagę, jeśli miałeś piękne dzieciństwo. Nie każdy miał tyle szczęścia co Ty.
Moich rodziców kocham nad życie i są wspaniałym małżeństwem. Dorastanie to świadomość, że rodzice, których zawsze postrzegaliśmy za silnych, niezłomnych i "wiecznych" się starzeją i kiedyś ich zabraknie. Sam boje się nawet o tym myśleć.
